Mamo, jestem dziennikarzem!



Podczepię się pod 50. Karnawał Blogowy RPG z tematem publicystyki i od razu przechodzę do sedna.
Publicystyka w czasach magazynów drukowanych robiła wybór z tekstów, jakie nadesłano. Z morza słabych tekstów, redaktor wyłowił kilka średniaków i jeden tekst znakomity. Opublikowanie na łamach magazynu drukowanego miało dla mnie charakter nobilitujący, można było potem gazetą pomachać babci i rodzicom, patrzcie jestem dziennikarzem, publikują mnie w gazecie i wpisać to w osiągnięcia na rozmowę o pracę w firmie paliwowej. Nie mówiąc, że wśród braci RPGOwej fiutek rósł wykładniczo do ilości publikacji.
Internet był już mniej nobilitujący, bowiem babcia i rodzice nie mogli go kupić w kiosku i pochwalić się sąsiadom „nasz syneczek sławnym dziennikarzem”.  Dodatkowo, w sieci mógł publikować każdy, a ludzie nie będący w temacie, nie wiedzą przecież czy tekst na stronie krewkikrasnolud.pl to dla autora jakieś osiągnięcie, czy tez prywatny blog 7-latka. Tym sposobem publikacja w Internecie przestała być tak nobilitująca w oczach babci, rodziców i potencjalnego szefa, gdyż jedynie maniacy gier ogarniali system.
W dawnych czasach Polter i Valkiria trzymały mocny redakcyjny charakter, publikacja na ich łonie nobilitowała autora w oczach innych maniaków. Sam odsiałem milion tekstów, w tym też dwa plagiaty, starałem się zamieszczać te lepsze i to po długiej drodze szlifowania tekstu. Problem był jednak taki, że dobrych nadesłanych zewnętrznych tekstów było jak kot napłakał. Najciekawsze, najbardziej poczytne teksty pisali sami redaktorzy i to oni pracowali na poziomu sajtu, wybierane z zewnątrz to były rodzyny. Łatwo zauważyć, że bardzo szybko rodzyn wchodził do redakcji, co tylko potwierdza te zjawisko. Krótko mówiąc – to skład redakcyjny decydował o jakości sajtu. Dobra redakcja inspirowała się nawzajem.  I dlatego teraz w działach RPGOwych Poltera wiatr hula po zimnych komnatach, hyhy. Etap redakcyjny jest bardzo istotnym okresem – wielu autorów własnych gier i różnych projektów rpgowych, było redaktorami któregoś ze znanych serwisów, tam uczyło się pisać i po raz pierwszy w życiu ktoś konkretnie i imiennie oceniał ich tekst oraz wskazywał co można zrobić, by był jeszcze lepszy.
A potem przyszedł czas społeczności, każdy może pisać, każdy się publikuje, każdy uważa się za dziennikarza i opiniotwórcze medium i w rezultacie nie mogę nic ciekawego dla siebie znaleźć. No, przesadzam, może jeden tekst miesięcznie da mi do myślenia, a ze dwa teksty dadzą powód do beki. Brak selekcji dał głos wszystkim i sam muszę selekcjonować treści. Czytać 10 słabiaków, aby wyłowić jednego średniaka. Dziesięć średniaków, aby wyłowić  dobry tekst.  A ja zamiast czytać masę słabych grafomaństw wolę przez godzinkę pograć na kompie, od czytania kiepskich blogów RPGowych gorszą katorgą jest czytanie kiepskich scenariuszy o objętości 50 stron. Na polskiej scenie rpgowej dzieje się niewiele, dlatego nie stanowi to dobrego źródła dla publicysty i musi szukać w innych obszarach, najczęściej we własnym graniu i prowadzeniu.
W latach 90tych polskie RPG dopiero się rodziło. Zjawisko było dla mnie świeże, nowe i nie wiedziałem o nim praktycznie nic. Stąd w MiMach zalew tekstów ogólnorpgowych, jak grać, jak odgrywać inteligencje, jak przestraszyć, całe morze podstawowych technik. Na początku ogromnie mnie te tematy jarały, uczyłem się z nich nowych sztuczek, nowych koncepcji, nowych podejść do hobby. Były dla mnie cholernie inspirujące, ponieważ byłem początkujący. Dlatego dyskusja sprzed kilku miechów wokół pytania Borejki kiedy czytaliśmy w internecie coś, co nas zainspirowało, było zagraniem dla dinozaura nie fair. Kiedyś były odjazdowe teksty, bo wystarczyło napisać cokolwiek, abym już się tym zachwycał.
A potem po 2000 roku hobby się ustabilizowało. Drążono do upadłego zatem ogólne tematy, jak narracja vs turlanie, odgrywanie fanatyków, wiedza w grze a poza grą,  wywoływanie grozy i strachu i w końcu miałem wrażenie, że wyczerpano temat. Że odwołując się ciągle do mainstremowych gier, (w które gra się prawie tak samo, tylko ze zmienionymi dekoracjami) już trudno coś więcej powiedzieć. Wtedy pojawiły się uwagi pod nowymi tekstami  „to już było” „znowu kostki vs narracja, ble!”. Dla osób, które rozpoczęły przygodę w czasach MiMa wyczerpały się tematy. Kolejne teksty RPGowe nudziły, zamiast inspirować.
I pojawił się GNS, Arioch, Drozdal, Burning Wheel. Dla mnie był to cudowny czas, gdyż znudzony ciągłym gadaniem o tym samym, poczułem świeżość. Znów można było się pokłócić, odnosić do emocjonujących tematów, wprowadzić coś n owego na sesjach, przedefiniować moje RPG jest lepsze od twojego (mówcie co chcecie, ja uwielbiam ten temat, to grzeczne wypośrodkowanie mnie nudzi), znów zaczęły się dyskusje na stare tematy, ale pod kątem nowego podejścia i było to interesujące.
Okres ten zakończył się w 2009 roku, indianie odeszli do swojej zamkniętej gropiaskowanicy, skończyły się teksty i dyskusje o GNS, agonia trwała jeszcze kilka miechów. I pomimo wielu blogerów, uważam, że od 2010 roku nastała dla mnie jako czytelnika (ale chyba i blogera) jedna z największych posuch publicystyki na scenie RPG. Osobiście nie chce mi się pisać ponownie tych samych postów i artykułów, które już kiedyś napisałem tylko dlatego, by kogoś edukować. Niech kupi stare pisma, poczyta stare arty z sieci (do których mam wrażenie, nikt nie wraca) – tam jest wszystko, co go interesuje. Nie chce mi się komentować tekstów rozpatrujących podstawowe problemy RPG – chcę się rozwijać, a nie uwsteczniać w dyskusjach. Często łapię się na tym, że posiadam już artykuł sprzed lat, który dokładnie odpowiada tematowi Karnawału Blogowego (patrzcie Rasa, Rasy, Rasizm z 2012, a Bajkowe stworki w konwencjach fantasy z 2007). Bo bycie RPGowcem też ma swoje levele. Na początku twoimi tematami są jak odgrywać albo jak pisać scenariusz, by potem pogłębiać różne inne obszary. Po 20 latach grania, twój level wymaga innych dyskusji niż „jak być dobrym graczem”. Mógłbym wrócić do starego tematu, gdy pojawi się nowa perspektywa, nowy ciekawy głos inny niz poprzednie (jak GNS zabruździł w starych tematach), ale nie spotkałem się z nowa perspektywą wśród obecnych blogerów.
Daleko jestem do stwierdzenia, że napisano i powiedziano już wszystko. Uważam, że jest masę ciekawych tematów, takich które zainteresowałyby mnie, jest też wielkie niewyeksploatowane pole „jak pisać” niż „co”.
Czy zwróciliście uwagę, że w necie intensywnie udzielają się działacze, a nie twórcy? To fejmusy brylują w teoriach o marketingu, wydawaniu i tworzeniu RPG, gdy tymczasem Lucek, Trzewik, Ramel, ROL, Kasia i Marcin Kuczyńscy, M. Mochocki siedzą cicho. Garnek na konfach rozprawia o tym jak tworzyć gry komputerowe i mobilne, M. Mochocki jeździ na Games Industry Trends, dlaczego jednak nie piszą o tym jak napisać RPG? Hej, koledzy i koleżanko, chciałbym przeczytać Wasz tekst, Wasze doświadczenie jest bardzo cenne i pouczające.
Trochę to pobożne życzenia – tekst publicystyczny jest inwestycją dla autora. Pisze, by w zamian coś otrzymać. Naukę warsztatu na początku takiej kariery, fejm i sławę, która da mu rozpoznawalność, ułatwi może potem wydanie własnej gry lub pracę w gamingowej firmie. A może inwestuje w reklamę swojego systemu? Każdy z tych powodów jest godny uszanowania, dobry tekst broni sam siebie niezależnie od intencji autora. Ale gdy autor już nie dostaje to, na czym mu zależy, przestaje płodzić teksty. Po co autorowi świetna rozpoznawalność, jeśli pracuje już w znanej firmie growej, dobrze zarabia? Autor również może nie chcieć dzielić się swoim know-how. Napisanie tekstu oznacza 4 godziny wyjęte z życia, które możną spożytkować inaczej, na inny tekst, inny projekt, życie rodzinne, przeczytanie książki. 4 godziny dla przedsiębiorcy to kasa. Dlatego tekst może czasem Trzewik napisać przy okazji promowania jakiegoś produktu – i wiecie co, dla mnie i tak jest lepszy od wielu jakie czytam. Wspomnienia Moracza z okazji Neuroshimy Hex 3.0 (promocja nowej edycji) były jakościowo lepsze od wielu tekstów o projektowaniu gry planszowych pełnych banałów.
Drugą szansą dla ożywienia publicystyki to pole słabo eksploatowane w Polsce - mocny, bezkompromisowy subiektywizm. O , jak mi tego brakuje w polskich publikacjach! Wszyscy się głaszczą, wszyscy pierdolą akademicko, rodzą jakieś definicje, zamiast mocno zająć stanowisko. Te samo, które potem zajmują przy wódce. Mocne stanowiska wymagają odwagi i porzucenia polskiej cechy narodowej - biernej agresji. Brakuje mi takiej trochę emo-publicystyki: zamiast „jak przestraszyć graczy” to „jak mnie łatwo można przestraszyć” albo „jak ja straszę swoich graczy”. Zamiast recenzji gry x, „która spodoba się miłośnikom komiksu ale nie nie jest spójna” niech ten grafoman napisze ”w tej grze dla mnie zajebiste było x,bo… a chujowe y, bo…””. W tym drugim przypadku oczywiście wilki nadejdą w komentarze, bo folołersi i hejtersi u nas to zjawisko znane. ROL o nim mocno pisał i, moim zdaniem, dość prawdziwie. Ta sfera publicystyki u nas całkowicie kuleje, czytelnicy jak widzą tekst to chcą rozprawki albo raportu naukowego z odkrywczymi wnioskami. Wielu autorów krytykę swojej gry bierze jak zamach na swoją matkę, wiec są gotowi walnąć focha, ale wiecie co? I co z tego? Dobry tekst wart jest flejma, dąsów, kontrowersji.
Podsumuję tę kobyłę. Wraz z doświadczeniem RPGowym, mam coraz mniej tematów, o których mogę w sieci poczytać. Chciałbym więcej tekstów bardzo mocno rpgowych o tworzeniu gier, szczególnie od osób z dorobkiem, chciałbym więcej subiektywnych i wyrazistych opinii na różne rpgowe tematy. Sam piszę mało, bo moje teksty mają słaby zwrot z inwestycji, gdy zacznę promować Klanarchię, zaktywizuje się bardziej. 

Wesołego!

Komentarze

  1. Przyzwyczaiłeś ludzi do tego, że jak coś napiszesz to czyta się to od deski do deski. I tym razem nie zawiodłeś. Pisz chłopie więcej, bo zawsze warto zajrzeć na tego bloga, gdy coś publikujesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba od bita do bita... Dzięki za wsparcie, tego mi trzeba!

      Usuń
  2. Dwoma ostatnimi akapitami dałeś mi pomysł na serię tekstów blogowych o subiektywnych moich opiniach na konkretne, wyrywkowe zagadnienia :-)

    Jednocześnie Twój tekst spełnia to, czego oczekujesz po tekstach erpegowych - mocne własne stanowisko podparte rzetelnymi i ciekawymi merytorycznie argumentami.

    Co do polskiego piekiełka, to niestety, Polacy w swojej tradycji postsocjalistycznej mają wpisane szukanie Wewnętrznego Wroga, jeśli Zewnętrzny Wróg nie prowadzi okupacji ich kraju (może to dlatego polubili ten moduł do WFRP?). Hejty, flejmy i animozje po publikacji subiektywnego, wyrazistego tekstu trzeba wliczyć jako "koszt" publikacji tekstu i lecieć dalej. Jednocześnie Polacy szukają swojego Wybrańca (Konrada?), tak jak Małysza w skokach narciarskich czy Kowalczyk w biegach - przyzwyczajeni do "elitarnych" tekstów z MiMa, później "elit" redakcji internetowych (w tym Poltera i Esensji), oczekują tego samego po zwykłych erpegowcach chcących wyrazić swój pogląd.

    Albo powyższe to moje brednie, a jedynie istnieje popyt na wartościowe, rzetelne teksty, wprowadzające powiew świeżości. Pytanie tylko, czy ów oczekujący konsumenci wiedzą, czego tak naprawdę oczekują? Czy byliby zadowoleni, gdyby ktoś napisał tekst "jak za dawnych lat"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale Michał, z drugiej strony, co Cie interesuje popyt, jak nikt Ci nie płaci za publikacje? Sądzę, że ludzie nie lubią trudnych tekstów - stąd uwielbienie ludu dla stron typu Pudelek, blogowych wpisów dwuakapitowych, oraz "10 najlepszych zwrotów akcji w filmach kryminalnych". Łatwo udzielać się w temacie "jakie filmy polecacie?", ale gdy trzeba już jakies wiedzy w dyskusji, ilość komentujących spada o 99% :)
      Dobre teksty mają zazwyczaj mało komentów. Twoje analizy mechanizmów były ostro dissowane, ale lubiłem je czytać, bo były bezkompromisowe.

      Usuń
  3. Hmmm
    Fajny tekst choc sie z nim niezgadzam. Gdyby istniala taka ewolucja i levele o jakich piszesz ludzie po 20 latach rpg grali by 20 razy lepiej od tych co graja rok, a tym czasem wiekszosc moich znajomych od lat gra mniej wiecej tak samo (ba, cale zycie gra mniej wiecej tak samo). nazwalbym to modami raczej, ot raz ma sie ochote na eksperyment taki a taki, innym razem cos ci sie przeje, potem zechcesz tylko improwizowac a za rok prowadzic tylko gotowece, a 3 lata pozniej lapiesz sie na tym ze wracasz do postaci/pomyslu/koncepcji z poczatku rpgowania i zena nowo musisz nauczyc sie "grac szalencem", ktorego tak mocno walkowalea w przeszlosci. moim zdaniem zatacza sie chaotyczne kregi i dlatego te same tematy zawsze powracaja, tylko czesto rozniac sie detalami i odcieniami. ot jak wmodzie. ja tam wole czytac od ludzi ktorzy graja, bo sam chce grac, niz od teoretykow prezentujacych abstrakcyjne i wydumane tezy czesto nieaprawdzone w codziennych sesjach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U siebie widzę bardzo dokładnie levelowanie w RPGowaniu. Jestem w stanie w punktach wymienić etapy przez, które przechodziłem. Uważam, że w chwili obecnej jestem znacznie lepszym Graczem i Mistrzem Gry niż na początku swojej drogi. Kiedyś interesowały mnie inne aspekty RPG niż obecnie. Najpierw jarałem się każdym almanachem i wprowadzałem go w życie na sesjach (częściej z gorszym skutkiem). Później interesowało mnie tworzenie nietuzinkowych postaci, następnie przyszedł czas na chłonięcie wszelkich rad dotyczących tworzenia scenariuszy itd. W chwili obecnej te rzeczy raczej mnie już nie kręcą. Mam swoją opinię nt. prowadzenia i grania, jeżeli ktoś ma inne zdanie to krzyż mu na drogę. Choćby pisał elaboraty nie zmieni mojego zdania, bo się ustatkowałem.

      W związku z tym nie zgadzam się z Tobą, że zatacza się chaotyczne kręgi i tematy powracają ponieważ człowiek powraca do swoich początków. Uważam, że stare tematy są odświeżane ponieważ nowi ludzie w branży chcą poczytać o tym co Ty już wiesz od 15 lat. Stąd święte hasło jedynego polskiego "dziennikarza RPG": "pisałem o tym 50 lat temu", "mówiłem o tym w 2004 gdy rodziły się polskie systemy", "grałem tak w RPG zanim Trzewik pisał Gawędę" są o kant dupy rozbić. W Internecie nikt nie wraca do starych tekstów. Pewne tematy trzeba ogrzewać bo ludzie chcą je czytać. Sam nie mam zamiaru tracić czasu na przewalanie internetu w poszukiwaniu starych tekstów Furiatha. Wolałbym przeczytać je jeszcze raz, ale napisane w nowej wersji.

      Usuń
    2. Ja za to zdecydowanie zgadzam się z Karczmarzem. Widzę to u siebie, widziałem nieraz u znajomych z kilkunastoletnim stażem. Mniej zaangażowani gracze wybierają sobie jakąś niszę i w niej pozostają - u siebie widzę fazy (niekoniecznie cykle) fascynacji różnymi stylami, sposobami grania, konwencjami czy mechanikami. To levelowanie, o którym pisze Furiath to dla mnie po prostu opanowanie różnych form zabawy w RPG. Nowy "poziom" łapię, kiedy się zetknę z czymś nowatorskim, co przypadnie mi do gustu. Nie wystarczy, że to nowa forma - pograłem w indiasy wystarczająco długo, by wiedzieć, że klasyczny podział ról uczestników sesji odpowiada mi najbardziej.

      Usuń
  4. Levelowanie, o którym pisałem zakłada, że najpierw gadam i czytam o rzeczach prostych, które rpgowo ogarniam a potem - jeśli interesuje się publicystyka, udzielam się w rzeczach bardziej skomplikowanych. Gdy zaczynałem grać, nie jarałem się gadaniem i publicystyką odnośnie conflict resolution/task resolution/karmy/fortuny/scenariuszy szkatułkowych - tylko samym graniem i o fajnych sztuczkach odgrywania postaci/ prowadzenia sesji. A po 10 latach znałem i wypróbowałem już każda sztuczkę, jaka opisywano w artykułach czy Trzewikowych poradnikach, sam nawet zawarłem w podręczniku kilkadziesiąt motywów sztuczek. To jest właśnie moje levelowanie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajny tekst, dobrze pokazujący jak trudno przeczytać coś fajnego mając większe doświadczenie z grami fabularnymi. Co prawda sam nie mam tak ostrych kryteriów, jak Ty i od czasu do czasu znajduję na blogach ciekawe teksty, ale z biegiem czasu jakoś rzadziej trafiam na dobre treści, częściej na teksty Kapitanów Obvious. Tyle, że krytykować nie wypada, skoro sam nadaję od czasu do czasu w takim samym tonie. :)

    Jedyne z czym nie mogę się zgodzić to ten fragment: "Czy zwróciliście uwagę, że w necie intensywnie udzielają się działacze, a nie twórcy?". Ludzie z pokolenia MiMa i Portali faktycznie w większości nie udzielają się już prawie nigdzie (inna sprawa, że jeśli komuś nie pasuje blog, to nie ma za bardzo gdzie się udzielać), ale pojawiają się kolejni, którzy mają coraz więcej do powiedzenia. Myślę, że pisali by o wiele ciekawiej, gdyby pojawiło się medium stawiające na jakość, filtrujące teksty (z dobrymi redaktorami, którzy zrobią coś więcej, niż poprawią literówki) i oferujące wynagrodzenie. Ze swojego doświadczenia wiem, ile czasu spędzałem nad tekstami dla Trzewika, ile dla Stinga do RT, a ile czasu zajmuje mi napisanie blogowej notki.

    Skomentuję jeszcze to zdanie: "Po co autorowi świetna rozpoznawalność, jeśli pracuje już w znanej firmie growej, dobrze zarabia?". Sam jeszcze na studiach wykluczyłem możliwość szukania pracy w grach i mam zupełnie nieerpegowy zawód. Mimo tego, że kasy z notek blogowych nie ma zupełnie, tworzenie i dzielenie się opiniami daje mi dalej dużą frajdę i to właśnie dla frajdy piszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Tyle, że krytykować nie wypada, skoro sam nadaję od czasu do czasu w takim samym tonie. :)"
      Haha, filozofia Kalego jest szczera, nie ma się co wstydzić. Jak Ci się tekst jakiś nie podoba, albo bardzo podoba, nie ma co się korygować i analizowac sieci powiazań. Najwyżej ta osoba, potem Tobie napisze to samo. Wiele razy słyszałem powiedzenie - nigdy nie krytykuj, bo nie wiesz z kim będziesz pracował za rok. :P, ale przy takim podejściu, trochę się duszę i czuję, że zamiast inwestować w self-development inwestuję w sells-development.

      Akurat Ty Enc napisałeś światotworzenie, wiec podzieliłeś się doświadczeniem i wiedzą.

      I zgadzam się z Tobą - gdyby istniał magazyn, albo serwis z wysoką jakościową poprzeczką i silną redakcją, to publikowanie na jego łamach byłoby motywujące i nobilitujące. Powinniśmy zacząć coś takiego ;)

      Usuń
  6. "Jak Ci się tekst jakiś nie podoba, albo bardzo podoba, nie ma co się korygować i analizowac sieci powiazań."

    W sumie prawda, ale nie chodzi nawet o "mnie wolno, im nie" a o samo podejście do swojej i cudzej publicystyki. Jak widzę fajny, świetnie napisany, ale maksymalnie wtórny dla mnie tekst wolę nie pisać nic - potrafię ocenić go przez pryzmat swoich doświadczeń i wiem, że np. 10-15 lat temu by mi się bardzo spodobał. To, że nie jestem targetem nie znaczy, że publicystyka dla młodych stażem jest niepotrzebna :)

    "I zgadzam się z Tobą - gdyby istniał magazyn, albo serwis z wysoką jakościową poprzeczką i silną redakcją, to publikowanie na jego łamach byłoby motywujące i nobilitujące. Powinniśmy zacząć coś takiego ;)"

    Możemy działać, daj mi tylko ze 2-3 lata, bo teraz nawet nie mam jak odpalić kompa za dnia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S. Światotworzenie to już produkt ery cyfrowej - dopiero po tym, jak TZM się zajął zaczęło jako tako wyglądać. O wiele więcej czasu i wysiłku poświęciłem tekstom dla Trzewika i MOracza. Brakuje mi bardzo właśnie takiej redakcji, jak redakcja Majkosza, Maćka Szaleńca czy Michała - wywalali jedną trzecią tekstu, drugą kazali przepisać a potem dopisać 10k znaków i rozwinąć najlepsze pomysły.

      Usuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobry kawał tekstu. Oczywiście ma on pewne ukryte (a może i nie tak bardzo ukryte) założenie - ludzie chcą przeczytać w Sieci coś wartościowego. Dla mnie takie osoby to jednak nisza, większość nastawiona jest na pierdololo smutów z cyklu: "10 najlepszych pomysłów na spotkanie w karczmie". Długa historia, krótka wersja - ludzie, czy też kolejne pokolenia (nie obrażając, są wyjątki), osiągają coraz to nowsze stadia zdebilenia. Wiem o czym piszę, pracowałem z młodzieżą akademicką i próg możliwości intelektualnych zbyt wysoki nie jest. Z tego punktu widzeni, cały wpis to takie trochę "pierdolenie po starej musztardzie" (subiektywnie i ostro), chociaż oczywiście w moich klimatach. Jednakowoż pogląd, że fandom w Sieci szukają dobrego jakościowo contentu jest niezwykle dyskusyjny.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiem Michale. :) Ja też, ale naszych subiektywnych gustów ni cholerę nie da się uobiektywnić na ogół. A obraz całości jest nieco kiepski, skoro publikowane są chociażby recenzje Maximum Metal.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Chociażby"? A może jakieś inne przykłady tej strasznej degrengolady i ogólnego upadku? Akurat jeśli chodzi o recenzje podręczników do Cyberpunka, już przy okazji poprzednich wyjaśniałem, że ich recenzje związane są z nadchodzącą (na razie powoli) premierą elektronicznej wersji Cybera, zapowiadaną przez CD-Projekt.

      Kurczę, od jakiegoś czasu staramy się sukcesywnie zwiększać liczbę aktualizacji w dziale, w tym miesiącu jest póki co siedem, przed końcem dojdą jeszcze pewnie ze dwie kolejne, a cały czas powtarzają się głodne kawałki o upadku, końcu i zagładzie, "wietrze hulającym po zimnych komnatach" i temu podobne dyrdymały.

      Usuń
    2. Widzisz, Adamie, to ciągle jest właśnie ta jakość, o którym pisałem w ostatnim akapicie. Ty zaraz wyliczysz ilość tekstów i policzysz, że pomiędzy nimi minęło x dni, a ja ci mówię subiektywnie, imiennie, personalnie:

      Nie widzę dla siebie na Polterze interesującej publicystyki. Znajduję ją czasami na blogach i to bynajmniej nie polterowych. Za to sporo jest recenzji, wiedziesz wśród nich prym. W ostatnich czasach interesowały mnie recki trzech głośnych systemów - Iron Kingdoms, Numenery i Torchbearera. Iron opisał w całym cyklu szczegółowo Beamhit (wcześniej niz w Polterze):
      http://beamhit.blogspot.com/2012/11/recenzja-iron-kingdoms-cz-i.html
      Numenerę napisał XLS (http://lydkakrasnoludka.blogspot.com/2013/12/numenera-prawie-jak-recenzja.html), Torchbearera przeczytałem na blogu: http://earthlightacademy.blogspot.com/2013/10/torchbearer-review-part-i.html

      A przecież, można było napisać do Dro i poprosić go o jakieś materiały, na podstawie której w Polsce Polter dostałby błyskawiczną recenzję udanego kickstartowego projektu. Z Iron i Numenerą trzeba było od razu walić do autorów z prośba, aby zamieścić ich wpisy na Polterze. Ja bym przynajmniej tak próbował.

      Jest jeszcze jeden patent, Adamie. Nie czytałem żadnego twojego tekstu publicystycznego, poza recenzjami - te ostatnie zawsze systematyczne, zdystansowane, bez swady, ale bez pasji.

      Możesz napisać: "wszystkim nie dogodzisz", "co mnie obchodzi twoje zdanie, jak piszemy dla kilkudziesięciu tysięcy". Jasne, ja zaś nie znam zdania kilkudziesięciu tysięcy, a w trybuna ludowego bawić się nie będę, dlatego mówię za siebie. Stąd wspomnienie o hulającym wietrze.

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. @Adamie - dla mnie cały dział RPG obecnie to degrengolada i upadek. Inne przykłady to chociażby recka quick startu do ZC, która jest podobnych rozmiarów, jak on sam (oczywiście lekko naciągam, aby wyszło mi „wow porównanie”, podobnie jak twoje „głodne kawałki” i ogólnie męczeński ton końca odpowiedzi). Nie bierz tego do siebie - fajnie, że ci się chce, piszesz recki i coś robisz. To jest super. Mi chodzi o dobór, który jest po prostu mało interesujący. Nie wiem, czy pisanie recenzji produktów sprzed 20 lat z powodu gry, która może wyjdzie w 2015 (jeśli nie przesuną na 2016, jak to często bywa) ma jakikolwiek sens. Dla mnie nie ma, dla Ciebie (Was?) ma. No chyba, że akurat Copernicus to dał i powiedział „macie, zrecenzujcie”, ale chyba robicie jakąś selekcję freebiesów i czasami odmawiacie, prawda?

      Nie zmienia to faktu, że nie znajduję w tym dziale czegoś dla siebie. Teksty są nudne, wtórne i pisane bez - jak to Furiath napisał - pasji. Ot seryjnie, bo coś trzeba wrzucić.

      Usuń
  10. I to jest zdanie, które rozumiem i trudno mi się z nim nie zgodzić - publicystyki faktycznie mogłoby być więcej. Ostatnimi czasy pojawiły się teksty nowych ludzi nie będące recenzjami (o elastycznych kościach i linii wydawniczej Neuroshimy), niezależnie od tego pracujemy nad tym, żeby były kolejne. Wszystkie podręczniki do Iron Kingdoms zostały zrecenzowane (poza quickstartem, którego recenzja czeka sobie spokojnie na sytuację awaryjną, kiedy nie będzie jakichś pilniejszych tekstów), recenzja Numenery się pisze, inne teksty też.

    Jak najbardziej interesuje mnie Twoje (i nie tylko twoje) zdanie - ale jest spora różnica pomiędzy stwierdzeniem "Nie widzę dla siebie na Polterze interesującej publicystyki" a "w działach RPGOwych Poltera wiatr hula po zimnych komnatach, hyhy". To pierwsze to zdanie, do którego można się odnieść, zastanowić, co zrobić, aby taki stan rzeczy zmienić (i czy warto), to drugie po prostu nie przystaje do faktów, dlatego z miejsca musi budzić mój sprzeciw.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tekst o "elastycznych kościach" to re-publikacja tekstu z Tawerny. Jeśli Polter decyduje się na wrzucanie starych tekstów nawet bez zasadniczych aktualizacji w tekście (nie mylić z korektą), to bliżej jestem zdania Furiatha na ten temat. Inna sprawa, że sam przytoczony przykład nie należy do najciekawszych tekstów, na pewno nie stanowi powiewu świeżości w dyskusjach o erpegach.

      Usuń
    2. Adamie, z całym szacunkiem do Twojej pracy, ale stwierdzenie Furiatha "w działach RPGOwych Poltera wiatr hula po zimnych komnatach, hyhy" jest sama prawda. Od wielu miesięcy działka RPGowa na Polterze leży i kwiczy. Od miesięcy nie pojawił się tam żaden artykuł, którym chciałbym nawet przeczytać. Od śmierci działu WFRP mówi się od dawna. D&D umarło już 100 lat temu. Recenzje, które się pojawiają są mocno nie na czasie. RPGi na Polterze są martwe. Sam dałem temu przykład, gdy wrzuciłem do działu WFRP scenariusz Wieczna Warta. Tekst jest przeterminowany o rok, dodatkowo dostępny w sieci od ponad roku. Jego publikacja zajęła około 5 dni. Na swoim dysku twardym mam większość scenariuszy nadesłanych na konkurs Obietnica i mógłbym je opublikować na blogu w 3 minuty. Dział RPG Poltera nie zrobił tego od ponad roku. X publikacji, wiosny nie czyni, jeżeli nie są one dla czytelnika interesujące (czyli nie są interesujące dla mnie).

      Tekst Furiatha odbieram w taki sposób, że w Internecie nie ma tekstów, które interesują JEGO. I kij z tym, że publikowane jest 1050 recenzji w dostępach 3 dni. Nie ma teksów, które interesują Furiatha.

      Usuń
  11. Świetny wpis.

    W życiu dużo nie napisałem, ale zawsze chciałem al cóż ja zaczynałem chcieć coś pisać jak rzeczy upadały.

    Napisałem scenar na konkurs audycji Dzikie Pola, audycja się skończyła.
    Potem napisałem na puchar Pirata- pirat zniknął.

    Teraz chciałbym zacząć coś pisać ale nie widzę sensu.
    To samo M4Ti powiedział na zjavie 2 lata temu- kiedyś fajnie było pisać bo był druk,
    teraz pisanie do netu to praktycznie strata czasu, bo tekst żyje bardzo krótko.

    Mam nadzieję że czas na coś profesjonalnego nadejdzie, bo nie ma czasu przeszukiwać blogów w poszukiwaniu czegoś interesującego, skoro tak trudno znaleźć czas na granie czy autorozwój.

    Pozostaje pisanie na Q, autorka lub inne dziedziny sztuki.
    A jako post MiMowiec faktycznie rzadko kiedy jest coś nowego.
    Dodatkowy problem to to, że Ci którzy teoretycznie mogliby pisać jużo tym czytali w Mimie i pisać nie ma komu.

    Pozdrówki

    WekT

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Teraz pisanie do netu to praktycznie strata czasu, bo tekst żyje bardzo krótko. "
      Tekst jest jak news medialny - istnieje 3 dni od publikacji po czym umiera, nikt prawie doń nie wraca, nikt nie sięgnie do niego powtórnie. Druk utrwala, net tylko publikuje.

      Ale i tak chciałbym przeczytać dobry 3dniowy tekst w necie :)

      Usuń
  12. A powiedz, Furiath, ty nie widzisz dla siebie nowej wiedzy w sieci czy nie widzisz jej w polskiej sieci?
    W tej chwili kto chce się dowiadywać, co się działo po GNS-ie, to pewnie śledził Forge-a i zorientował się, że został zamknięty, czyta story-games (czy choćby subskrybuje newsletter), czyta blogi autorów. W polskiej sieci na tematy około indiowe przeczytasz u nida na meblościance pełnej gier, u sila na gry-narracyjne.pl, u mnie na nakedfemalegiant.

    A co do dyskusji - zamiast forów mamy blogi, więc zamiast dyskusji - monolog z komentarzami (można się przenieść ewentualnie na FB czy G+), a to utrudnia dyskutowanie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Nida lubię czytać (chyba, że pisze o krokodylach, wtedy otwieram-zamykam ;) )

    Z zagraniczną jest ten sam problem, tekstów jest masa (z tego nie czytam tych bardzo mocno zakotwiczonych w grach, w które nie chcę grać np. Pathfinder) Lubię linki podstawione mi pod nos np. "czytajcie, tutaj jest ciekawy artykuł +link" (RSSy nie spełniają tego, dostaję wszystkie aktualizacje). W pracy czeszę olbrzymia ilość notek zagranicznych i popełniam na to masę czasu. Gdy wracam do domu, do hobby, chciałbym mieć podsunięte pod nos, to co warto czytać. Dlatego notki zagraniczne czytam głównie wtedy, jak ktoś je wykopie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Wszyscy zgadzają się ze sobą, a będzie nadal tak jak jest :P

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz