Epigon na planszy czyli RPG kalką popkultury


„Ogranicza Cię tylko Twoja wyobraźnia” – a ponieważ Twoja wyobraźnia jest przeciętna, ogranicza Cię własna przeciętność, w rezultacie Twoje RPG też jest, niestety, przeciętne.
 

Pozytywne rozpoczęcie notki, prawda? Pamiętacie wpis Przeszkol swoich pracowników z RPG? Jego celem było uzbrojenie graczy w oręż białej propagdany do walki z rodzicami i przyjaciółmi, by przekonać ich do naszego hobby. Wiele z hurraoptymistycznych wtedy wniosków kładłem na karb RPG, dzisiaj nieco zweryfikuję ten pogląd i skalam własne gniazdo. 

Aesandill w trzech notkach poruszył temat wyobraźni a RPG. Ubolewał, że szablony przytłaczają gry wyobraźni, zaś implicite tandeta i najprostsze schematy zioną ze scenariuszy, a na sesjach mamy same klisze. I choć poruszył temat od dupy strony, rozdrabniając się na tematy typu „jak opisać jaskinię”, niemniej zainspirował mnie do rozważań, czy aby ta osławiona erpegowa wyobraźnia nie jest mitem i fandomowym onanizmem,. Przemyślenia doprowadziły mnie również do wniosku, że samo RPG to zakurzone zadupie popkultury. 

Zadupie popkultury

Zacznę od tematu zadupia, gdyż z niego płynie dalszy wywód. Settingi RPG to zwykłe kalki innych źródeł popkultury – modyfikowane konwencje i gatunki filmów, komiksów, światów literackich, gier komputerowych, a nawet muzyki. Amber, Tolkien, Star Wars, Zew Cthulhu, postapokalipsa, western, itd. RPGi nie dają nic od siebie, nie są twórcze, nie wzbogacają popkultury o nowe trendy, tematy, lecz tylko zwiększają jej masę. 

Dobre, twórcze pomysły, idee zdolne stworzyć nowe światy i konwencje padają gdzieś indziej: wśród reżyserów i scenarzystów filmowych, designerów gier komputerowych, rysowników, pisarzy. To oni przekuwają stary kod na język nowych czasów, rodzą symbole współczesnych pokoleń. Czerpią z dotychczasowych dokonań, by kreatywnie stworzyć coś świeżego. Rzeki z tych źródeł zbierają sie w jedno bajoro (czyżby ściek?), z którego dopiero RPG czerpie, by narysować swojego jelenia na rykowisku i ogłosić to nowatorską rewolucją. Nie chodzi nawet o fakt, że RPG jest mniej popularne od innych źródeł, więc ma mniejsze pole popisu. Nie o moc wpływania na popkulturę mi idzie, ale o potencjał. Czytałem masę książek, które otworzyły przede mną wrota do innego świata. Oglądałem wiele filmów, które rzuciły mnie na kolana i pokazały coś, co było dla mnie objawieniem nowości. Ale nie czytałem RPGa który nagle pokazał mi inny świat, inną konwencję, niż znałem dotychczas. Postapokalipsa i tysiąc jej odcieni? Aleja Potępienia Zelaznego, Mad Max, Terminator, Stalker, Wodny Świat, atomowa zima, a na ich podstawie kalki rpgowe. Zombiaki? Romero, komputerówki, daleko potem rpgi. Wampir – nowe wcielenie dzięki literaturze Anny Rice, a na ich podstawie system Rein•Hagena. Wymieniać można bez końca. To nie RPGowcy dają fajne pomysły, oni je tylko podglądają i wykorzystują na swoim poletku. Ilu maniaków Star Warsów RPG walczyło podwójnym mieczem świetlnym, zanim drzwi windy nie odsłoniły Dartha Maula w The Phantom Menace? 

Jedynym okresem, który, jak mi się wydaje, wpłynął na popkulturę były lata 70te i czas D&D. Romans z tym RPG miało wielu twórców, narodziły się pewne kanony i rozwiązania, które w latach późniejszych były adoptowane do innych źródeł (np. komputerówki). Musiał być to niesamowicie twórczy czas, a świadomość aktywnego wpływu na popkulturę musiała tylko motywować fanów. Ale to był błysk, potem znów moc kreacji odwróciła się o 180 stopni, i dziś do RPGów papierowych siadają ludzie ukształtowaniu już przez cRPG (czy tam MMO). 

Lubimy, c0 znamy

Pochodną odtwórczej roli RPGów jest umiłowanie graczy do światów, które już znają. Z historii, gier komputerowych, zza okna. Gdy coś jest nowe, niespotykane, gracze dębieją i ciemność widzą. Do czego się odwołać? Wyobraźnia nie ogarnia świata i zależności, częstokroć lektura settingu sprawia problem, bo coraz więcej graczy unika czytania. Interpretacja zjawisk i zasad w sposób szerszy stanowi wielkie wyzwanie – gdy coś nie jest opisane jak w kodeksie karnym, lub nie bazuje na banałach komiksowych to ogarnięcie tego przez graczy czasem graniczy z cudem. Większość znanych mi graczy RPG gubi się wśród nowych rozwiązań, innych światów, nie potrafią ich sobie wyobrazić, zwizualizować, ogarnąć. Gdy setting bazuje na neverlandzie i tak zazwyczaj jest zlepkiem klisz – Cthulhu w kosmosie, czy fantasy w postapokalipsie to nie jest żadna nowa jakość, tylko stare kotlety w innej panierce. Zauważcie jak scenariusze czy nawet intrygi przygód są zwyczajnymi sztampami, bez polotu, bez ciekawych oryginalnych motywów, wszystko udaje nasz świat z dekoracjach znanych z innych tworów popkultury. Wyobraźnia graczy i mistrzów gier często kończy się na mnożeniu kolejnych typowych sytuacji, pogłębianiu stereotypów i całkowitym spłyceniu mnóstwa elementów świata przedstawionego (emocji, relacji, opisów, zachowania). Mamy zatem odgrywanie legionu foremek: fanatyków religijnych, twardzieli bez ujmy na honorze lub sprytnych i cynicznych knujów. Większość postaci drugoplanowych zachowuje się tak samo, wygląda przeciętnie, ma podobne motywacje, a wyjście poza schemat jest odbierane jako „nierealistyczne, przekombinowane, nierzeczywiste, naginanie świata”. Fabuły gier RPG są do bólu przewidywalne, budowane wg tych samych reguł, ograniczające się do wąskiego zestawu questów i narzędzi. Mam wrażenie, że ogromna ilość graczy nurza się w stereotypach, eksploatuje ciągle te same wątki, idee, te same światy, wąską liczbę technik prowadzenia, fabularne kompromisy (czyli infantylne uproszczenia i uogólnienia) związane z towarzyskim aspektem zabawy (drużyna, wykształcenie, wiek odbiorcy). 

Jak często Wasze postaci nie zagadały NPCa bo się wstydziły? Jak często Wasz bohater z lenistwa zrezygnował z czegoś pomocnego, co wymagało by tylko deklaracji gracza? Takie sytuacje w RPG niemal się nie zdarzają, wszyscy prowadzą wg schematu, wszyscy grają tak samo! 

Spróbuję krótko podsumować, bo temat można ciągnąć nawet kilkadziesiąt stron. Elementy, o których wspominam nie są w ogóle potrzebne, aby w RPG fajniej się grało. Mają jedynie na zasadzie umiejscowić nasze hobby w szersze skali. Moim zdaniem, kto wierzy, ze RPG jest równorzędną, ale malutką działką popkultury, musi przełknąć pigułkę goryczy. RPG papierowe jest tylko parazytoidem popkultury, żerującym na jej dorobku, nie wnosi nic dla innych jej uczestników. Sądzę, że kreatywność RPGowców zaś ogranicza się do poruszania po planszy pełnej szablonów i gotowców. Ich przełamanie lub wyjście poza plansze jest dla wielu za trudne, ponieważ w kwestii wyobraźni jednak są totalnie przeciętni w stosunku do innych uczestników popkultury. RPG szablonem stoi.

Komentarze

  1. Wedlug Poltiego jest tylko 36 baz fabularnych, na ktorych opieraja sie wszystkie historie, jakie opowiedziano badz zostana opowiedziane. Wiec jak tu nie kalkowac. ;)

    Co do dzialki popkultury i wnoszenia czegos don, to ja bym powiedzial, ze wnosi: nowa (niespotykana przed DnD) konstrukcje gier i ich zasady. Bez papierowego RPG nie byloby cRPG, wiec jednak cos papierowe erpegi wniosly.

    OdpowiedzUsuń
  2. @Furiath
    Tekst w porzo i fajnie, że podkreślasz wtórność i recycling ideii, jaki ma miejsce w RPG od paru dekad. Od dawna nie widziałem, by te gry wykreowały jakikolwiek kanon / nową jakość istniejącą szerzej w popkulturze, jak miało to miejsce wcześniej.

    Jak napisał kiedyś E. Leszczyński (nacz. Top Secret): cRPG-i są ograniczone, ale wykorzystują na maksa możliwości sprzętowe, w RPG-ach niby da się zrobić wszystko, ale wszystko sprowadza się do sztampy, bo gracze nie wykorzystują "swojego sprzetu" (wyobraźni) na maksa.


    @Seji
    Wniosły, kiedyś. A teraz? Jaka nowa konstrukcja gier? Mam na myśli mainstream - ten niegdyś wpływowy. Zrzynki z MMO i przemielone sto razy stare szroty coś tu wnoszą? ;)

    JfO

    OdpowiedzUsuń
  3. @JfO

    Dzisiaj to cos innego - tluczenie od 30 lat tych samych motywow rzadko prowadzi do rewolucji. Choc wciaz licze na indie.

    OdpowiedzUsuń
  4. A czy w swojej masie przytłaczająca większość książek/filmów popkulturowych to aby nie powielanie wcześniejszych scenariuszy czasami zaprezentowane w nieco innych okolicznościach zamieniając się tym samym w 'stare kotlety w innej panierce'.

    W swojej masie pewnie przyjdzie odwołać się do statystyki i naprawdę ciekawych RPG jest mało podobnie jak naprawdę ciekawych dzieł popkultury. Rzecz w tym, że te drugiej łatwiej znaleźć przez wzgląd na masowy charakter występowania.

    A poza tym: dorabianie szczytnych idei do RPG mija się z celem. To tylko świetna zabawa.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak ja nie lubię blogspota...

    Dobry wpis, choć w drugiej połowie zawiodła mnie koncentracja i przytłoczył przedostatni monstrualnej wielkości akapit.

    Śmieszna sprawa, patrząc na początki rpg i gier komputerowych w Polsce w latach 80/90 i teraz: dawne przygodówki biły na głowę obecne, ale ograniczenie w crpg wymuszało sięganie po podręczniki. Obecnie przygodówki kuleją, ale crpg (w różnych odmianach) zrównało się bądź nawet przebija papierowe gry - oczywiście zakładając, iż mówimy o eksploracji.

    OdpowiedzUsuń
  6. @Seji:

    Nie licz ;) Przeklejanie klocków z jednej gry w inną o odmiennej strukturze jest... nienajlepszym pomysłem.

    Wrócimy wszyscy do korzeni, zobaczycie ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Amen i enter. :) Niestety, w swojej masie erpegowcy - choć wydaje nam się, że jesteśmy niezwykli - są całkiem przeciętni. Jedno dziwne hobby nie czyni z nas nowej generacji ludzi. :)

    Wiem, że F nie lubisz rozważań teoretycznych. Zastanawiam się jednak, skąd ten problem z RPGami, że nic nie wnoszą. Jedno to na pewno niszowość [ciężko oddziaływać na masy, jeśli nie ma się zasięgu]. Ale imho dochodzi też odgórne założenie, że RPGi nie mają niczego do kultury wnosić. To "tylko rozrywka i zabawa", a w podawanych przez Ciebie przykładach aktywności ludzkiej mocno akcentowane są też elementy artystyczne i ambicje wpływania na ludzi na szeroką skalę.

    W zasadzie to nie jest żaden zarzut. :) Kwestia zaakceptowania pewnych faktów, żeby się móc bawić w RPGi bez napinania. :D

    Pozdrówka

    OdpowiedzUsuń
  8. Kolejny głos frustracji? Zgadzam się tym, co napisałeś, ale IMO poruszasz kwestię oczywistą, do której większość graczy i tak już przywykła ;) Ludzie grający w RPG chyba lubią kisić się w tym sosie - przynajmniej takie można wyciągnąć wnioski. Poza tym wydaje mi się, że właśnie gracze, MG i dizajnerzy albo powinni próbować nawet na siłę próbować wymyślić coś nowego (co może skończyć się stworzeniem potwora, przypominającego galaretę a nie grę fabularną), albo właśnie próbować nadal powielać schemat, tylko że "porządnie". Ciężko ująć mi to w słowa, ale czasami, gdy widać że scenariusz / gra celowo odwołują się do "klasyki", to aż się robi człowiekowi miło (o ile jest na tyle bystry / oczytany by to zauważyć) :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. A to nie jest jakieś jojczenie na to, że o Klanarchii niektórzy piszą, że przez brak odniesień trudno ją zrozumieć? ;>

    OdpowiedzUsuń
  10. Oczywiście, ksiązki, filmy, gry, itd. czerpią masę zapożyczeń z dokonań wcześniejszych i 90% z tego to syf, ale też tylko one też oferują coś nowego, nowe interpretacje, nowe rozwiązania fabularne (np. patent z pamięcią krótkotrwałą w Memento czy ksiązce "Żołnierz z Mgły", wielowymiarowość rzeczywistości w Amberze itd.), odważne wizje. RPGi zostają w tyle.

    Repek - nie lubie rozważań teoretycznych na modłę studenckiego klubu, w którym zamiast dzielić się swoimi spostrzeżeniami i odważnymi tezami, autorm chowa się za banałami metodologicznymi i przypisami ksiazek, jakie poznał na studiach.

    Gry komputerowe to też tylko rozywka, popkultura czerpie z róznych dziedzin, ale w większości z tych nastawionych na rozrywkę. Taki np. Doom ma swoje mocne miejsce w popkulturze (motyw okultystycznych eksperymentów Hitlera i połączenie nazizmu z shooterem stworzyło nową jakość). Zaś gracze RPG lubią czuć się stworzycielami, artystami i kreatorami, a są zwyczajnymi epigonami.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jest parę badań naukowych związanych z wyobraźnią graczy RPG i/lub miłośników fantastyki (czasami nie rozdziela się tych dwu grup, zresztą "wyobraźnia" to wieloznaczne słowo). Generalnie wygląda na to, że jest trochę lepsza niż w ogólnej populacji (ale raczej z akcentem na "trochę"). Przy czym trudno powiedzieć, czy to RPG wpływa na wyobraźnię, czy może ludzie z (nieco) bogatszą wyobraźnią podchodzą do RPG (ewent. do fantastyki, bo jak mówię, czasem traktuje się te dwie grupy ludzi łącznie).

    Co do nowości kulturowej w RPG: czytaliście "Promethean: The Created" [ja nie czytałem :P] albo "Changeling: The Lost" (a to już znam z pierwszej ręki). Jeżeli nie, to przeczytajcie. :-) Innym przykładem może być "Planescape".

    A tak ogólnie to wydaje mi się, że trzeba uważać na porównywanie słabych erpegów z dobrymi książkami. IMHO albo słabe ze słabymi, albo dobre z dobrymi. Albo schematyczne sesje vs harlekiny, albo "Changeling: The Lost" vs "Panowie i damy".

    OdpowiedzUsuń
  12. Zakładam, że to powyżej, to F. :)

    "Zaś gracze RPG lubią czuć się stworzycielami, artystami i kreatorami, a są zwyczajnymi epigonami."

    To zależy na jakim polu. Jeśli wrzucać ich w kategorię działalności artystycznej - to oczywiście masz rację. Aby było inaczej, musieliby móc nie oglądać się na rachunek biznesowy, tylko robić rzeczy, które są skoncentrowane na tym, by stanąć na półce obok oscarowego filmu i książki noblisty. Efekt dla statystycznego RPGowca byłby pewnie "niegrywalnym" bełkotem, chyba że autor/ka był[a]by geniuszem/szką. :)

    W grach komputerowych się to czasem robi i wychodzi to... różnie. :)

    Ponieważ RPGi nie są sztuką [raczej ich za takową nie uznajemy, jak mamy trochę pojęcia], to nie czepiałbym się, że są epigońskie względem głównych nurtów kultury. Same chcą siedzieć w niszy [albo nie są w stanie z nie wyjść], to i porównywać powinniśmy je raczej do innych gier.

    Na takiej zasadzie, przykładowo, sensowniej jest zastanawiać się, co wnosi WH3 do RPG [i gier w ogóle], a nie jak ma się do wpływu na popkulturę LOTRa Jacksona.

    Pozdrówka

    OdpowiedzUsuń
  13. No cóż, w polskim rpg-owym światku (zwłaszcza internetowym) istnieje silna tendencja do schematyzmu i "przestrzegania konwencji". Popierana chociażby przez kapitułę kłentina (ile to razy w komentarzach czytałem o nieprzestrzeganiu konwencji?).
    Więc nie ma się co dziwić, że sprawa wygląda jak wygląda.
    Ponieważ nie wierzę w jakąś naszą narodową niezwykłosć, zakładam, że ta tendencja to też powielenie pomysłów zza granicy. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. To nadal Furiath czy ktoś inny? :)

    Konwencja i schematyzm to są dwie różne rzeczy.

    Pozdrówka

    OdpowiedzUsuń
  15. Konwencja to superważna rzecz i w RPG, i w literaturze, i w kinie, i tak dalej. Bez niej nie dałoby się nic w kulturze zrozumieć. :)

    Więcej (uwaga, kryptoreklama): http://rpg.polter.pl/Graj-konwencja-cz-I-c20840 (pod artem też link do części drugiej). :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Wiesz Furiath, może faktycznie nowej jakości erpegi nie stwarzają. Generalnie. Generalnie to i książki nie stwarzają nowej jakości. 90 % to powielenie schematu. Zresztą całą kultura popularna jest schematyczna.

    Staszek, sensownie prawi: słabe ze słabym, dobre z dobrym porównać. Znalazłoby się kilka tytułów RPG, które wniosły coś nowego do kultury popularnej.

    Zresztą może to jest trochę jak z grami komputerowymi. Jako że są stosunkowo młode wciąż pozostają wtórne wobec kina i literatury. Jednak zaczyna się coś zmieniać. Coraz częściej mamy do czynienia z grami, które wywierają wpływ na np. film (a nie odwrotnie). Znak dojrzewania rozrywki związanej z komputerem.

    Tu można analogię poprowadzić. Początkowo film był wyjątkowo wtórny wobec literatury, z czasem usamodzielnił się, zaczął wywierać wpływ na dzieła literackie etc.

    Teraz być może coś podobnego dzieje się z grami komputerowymi (za wcześnie by jednoznacznie to stwierdzić).

    Może i z erpegami tak z czasem będzie? Przeszkodą z pewnością jest niszowość (mimo wszystko) tej rozrywki. Mniej ludzi się nią zajmuje, siłą rzeczy ma mniejszą siłę przebicia.

    @ Staszek
    Jasne konwencja jest ważna, bo poprzez konwencje rozumiemy kulturę, ale chyba rozumiem, o co chodzi Furiathowi (który z mojego punktu widzenia stosunkowo często w Klanarchii się do konwencji odwołuje) - chodzi o to, by konwencja nie więziła.

    Ktoś kto idzie konwencją, nie próbując niczego zmieniać jest właśnie epigonem.

    OdpowiedzUsuń
  17. OK, zgadzam się, że konwencja nie powinna więzić [zresztą z resztą (Twojego komentarza) także się zgadzam :-)].

    Natomiast wracając na chwilę do tego, co napisał Furiath (?): jak sądzę, jurorom Quentina chodzi o nieuzasadnione łamanie konwencji. Takie sytuacje, w których np. autor w realistycznym kryminale nagle wprowadza na scenę ducha, który nijak nie współgra z pozostałymi elementami sesji.

    To tylko w ramach krótkiego sprostowania, bo nie chcę tu zaczynać nowej rozległej dyskusji o Q. :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Aktualnie RPGi zdają się przewyższać kinową popkulturę, gdyż zachowują pewien podział na gatunki - dark fantasy, heroic fantasy, s-f itd. Natomiast jeżeli chodzi o film, większość przynależności gatunkowcyh zdążyła zaginąć. Czy to James Bond, czy Szklana Pułapka, czy Rambo, czy Van Helsing, czy Underworld, czy 2012 - to wszystko są filmy akcji. 90% stylistyki tych filmów jest identyczna, tylko zmieniają się realia (świat fantasy/ świat współczesny) i pewne elementy dostają nowy wygląd dopasowany do dekoracji reszty filmu - jeśli w filmie sensacyjmym wybucha samochód/magazyn, to w tym samym momencie w filmie katastroficznym wali się blok/ pęka ulica. Stawianie więc współczesnej holywoodzkiej papki przed tym, co prezentują sobą gry fabularne to trochę nieporozumienie. Mimo iż większość RPGów jest średnich, to jednak nie ma problemu zaniku wszelkiej różnorodności. Jeszcze.

    OdpowiedzUsuń
  19. Czy aby faktycznie erpegi tak się trzymają tych konwencji?

    Dwa wydane ostatnio (Wolsung i Klanarchia) i jeden zapowiedziany (Savage Worlds) to gry akcji. Wyparły wcześniejszą modę na mroczne opowiadactwo (Warhammer, Monastyr).

    OdpowiedzUsuń
  20. Chyba za mocno rozszerzacie pojęcie "gra/film akcji". Np. w Klanarchii bohaterowie (tak jak i gracze) pod koniec sesji drżą jak ciasto w piekarniku. ;) To rzecz w "konwencji akcji" niespotykana, w K. natomiast mocno podkreślona.

    Gatunki rzeczywiście się mieszają, ale IMHO właśnie tak: raczej mieszają, niż ujednolicają.

    OdpowiedzUsuń
  21. PS: Chociaż zgodzę się, że filmy mają coraz szybsze tempo (i pewnie gry RPG też). Ale przecież "konwencja akcji" to nie tylko szybkie tempo.

    OdpowiedzUsuń
  22. Kurcze, nie wiem, kim jesteś Anonimowy (Furiath?), ale ogólnie nie bardzo się zgadzam z tezą a propos filmu.

    Owszem wybrałeś przykłady, w których decyduje akcja. Ja wybiorę takie, w których akcji jest dużo mnie i co?

    Te filmy, któe wymieniłeś to tzw. hybrydy gatunowe. Takowe hybrydy dominują teraz w kulturze popularnej. Kwestia ogrania się znanych kownencji. Ich pula jest ograniczona, więc dla odświeżenia danego gatunku łączy się kownencje ze sobą.

    Analogiczny mechanizm zachodzi w literaturze. Przykładowo tak się stało z cyberpunkiem, który w czystej formie zniknął, ale funkcjonuje świetnie w dziełach literackich łączony z innymi odmianami gatunkowymi (m.in. space opera, horror) i konwencjami (akcja etc.)

    OdpowiedzUsuń
  23. Smartfox

    I prawdopodobnie podane przez Ciebie tytuły nie będą popkulturowe, albo będą stare. Ja wiem, że gdzieś tam się jeszcze kręci ambitne filmy o budżecie za który dałoby się kupić co najwyżej fiata pandę, ale ciężko nazwać te produkcje popkulturą, a tego dotyczy ta notka na blogu

    OdpowiedzUsuń
  24. Mój komentarz jest tylko jeden: 13 grudnia 2009 04:54, to co odpowiadałem pierwszy raz do Repka.

    OdpowiedzUsuń
  25. Prawdopodobnie nie będą, bo chciałem podać tytuły komedii romantycznych, parodii czy wybranych horrorów, które z akcją niewiele mają wspólnego.

    I nie mówię tutaj o filmach ambitnych (czymkolwiek one są, bo ja zwyczajnie filmy dzielę na dobre i złe).

    Tak poza tym kultura popularna nie jest zależna od budżetu filmu. Tani film (np. filmy Tromy, wczesny Peter JAckson czy wynalazki typu "Ded Sno") też może być przynależny do kultury popularnej.

    Ps. Podaj choć swój nick.
    Pozdr

    OdpowiedzUsuń
  26. ok smartfox, mamy o czynienia z pewnym rozróżnieniem gatunkowym. Problem w tym, że to rozróżnienie zanika. Widzisz, pod koniec ubiegłego stulecia różnica pomiędzy filmem katastroficznym, sensacyjnym i fantasy była niepodważalna. Inne schematy fabularne, inny sposób prowadzenia narracji. Dzisiaj tego nie ma. Może przesadziłem z tym, że są już tylko filmy akcji, ale fakt faktem następuje pewne uproszczenie gatunkowe. Ten proces póki co nie jest widoczny aż tak bardzo w RPG. Mamy więcej RPGów stawiających na akcję, ale jakby wszystkie WoDy itd. dalej funkcjonują. Różnorodność jest więc większa.

    jeżeli chodzi o mój nic to nie podaje go z premedytacją.:)

    OdpowiedzUsuń
  27. Nie uproszczenie, mieszanie gatunków, jak wyżej napisałem. Normalny mechanizm wedle genologów, gdy dany gatunek staje się zbyt skonwencjonalizowany i wyeksploatowany. A że więcej jest RPGów więcej z akcją. Tu jest problem z kategoryzowaniem. RPG niemal zawsze ujmuje np. walkę (niektórzy nawet twierdzą, ze to "serce RPG"), co nie znaczy, ze Zew Cthulhu jest nastawiony na akcję i walkę.

    Ps. Jak wolisz, ale ta anonimowość utrudnia mi dyskusję.

    Pozdr

    OdpowiedzUsuń
  28. Ja natomiast muszę zgodzić się z drugim Anonimowym, że to jest kwestia skali - tezę, którą F zdecydowanie odrzucasz. Tych odkrywczych książek i filmów, z którymi zetknąłeś się w swoim życiu jest ile? 20 w sumie? Ile książek i filmów powstało w tym czasie? Setki tysięcy, miliony może. Ile zaś RPG-ów? Gdyby twórców gier było tylu, co pisarzy i scenarzystów, to kto wie jak by to było z nowatorstwem. Podejrzewam bowiem, że w każdej z tych grup odsetek nowatorskich pomysłów jest taki sam, ich obfitość na rynku zależy więc od liczebności grupy.

    Dziwi mnie też mieszanie do tego wszystkiego MG i graczy. To są konsumenci popkultury, nie jej twórcy. Te Twoje przełomowe książki i filmy to nie były chyba fan-fic'i i filmy z You Tube'a?

    Trzeci Anonim

    OdpowiedzUsuń
  29. A co to jest 'parazytoid'??

    Kolejorz

    OdpowiedzUsuń
  30. Zgodze sie (czesciowo) z Trzecim Anonimowym. Proces tworczy w RPG jest częsciowo przesuniety z pierwotnego twórcy (projektanta gry) na konsumenta/odbiorcę (gracza). Patrząc na to w ten sposób, konsument RPG nieporównanie bardziej bierze udział w procesie kreacji (popkultury), niz konsument innych gatunkow. Zas jesli chodzi o oryginalnego tworce - tu częsciowa zgoda z Furiathem, moze projektanci RPG nie maja az takiego wplywu na popkulture jak typowi tworcy (pisarze, rezyserzy itp.) ale w tym samym czasie maja nieporownanie wiekszy wplyw na popkulture niz redaktorzy instrukcji do pralek. (Przyjmuje, ze podrecznik RPG to cos posredniego miedzy literaturą a instrukcją wlasnie).

    Atanazy (pierwsza wypowiedz)

    OdpowiedzUsuń
  31. "Patrząc na to w ten sposób, konsument RPG nieporównanie bardziej bierze udział w procesie kreacji (popkultury), niz konsument innych gatunkow."

    W procesie kreacji popkultury nie bierze. By można było tak powiedzieć, MG/gracze musieliby, że tak powiem, produkować memy, które zaczynałby się replikować poza grupą grających, tzn. nowatorskie pomysły z sesji musiałby zyskać rozgłos wśród szerokiego grona konsumentów popkultury (nomen omen - bardzo szerokiego, najszerszego z możliwych).

    Stąd mój sprzeciw odnośnie mieszania w to MG i graczy. Samych sesji rozegrano owszem, setki tysięcy pewnie, lecz nikt nie jest w stanie powiedzieć, jaki procent z nich dawało wyłamujące się ze schematów, obrazoburcze, nietuzinkowe historie. Mogło być ich setki, lecz te prywatne niemal z definicji opowieści do popkultury przenikać nie mogą i pozostają znane jedynie uczestnikom sesji.

    Tak więc nowatorstwo rynku RPG można oceniać jedynie na podstawie wydawanych systemów.

    Trzeci Anonim

    OdpowiedzUsuń
  32. Przeciez takie "memy", nawet całe quasipowieści powstają. Tysiącami. MOżna bardzo łatwo wyszukać w internecie. Krąg odbiorców jest pewnie ograniczony, ale sam sledziłem kilka takich "sag".
    Nie wiem, ale pewnie zdarzają się i obrazoburcze. Ale w sumie czemu od razu miają być obrazoburcze? Calkiem grzeczne historie nie wpisują się w popkulturę?
    WIęc tak: mało nowatorskie, dla ograniczonego koła zainteresowanych odbiorców. Mało. Ale wciąż "nieporównanie wiecej, niż konsumenci innych gatunków".

    Atanazy

    OdpowiedzUsuń
  33. "dla ograniczonego koła zainteresowanych odbiorców"

    Ograniczone koło odbiorców wyklucza popkulturę. Popkultura jest masowa z defincji, to memy, które z dużym prawdopodobieństwem rozpozna każdy zaczepiony przechodzień. To film, książka, MTV. Szansa, że ktoś słyszał o rewelacyjnej opowieści, jaka narodziła się na sesji Staszka, jest zawsze znikoma. Pojedyncze sesje to nie jest popkultura.

    "Calkiem grzeczne historie nie wpisują się w popkulturę?"

    Pewnie nie tylko się wpisują, a są wręcz jej trzonem, ale to nie ich poszukuje Furiath w tym felietonie. Poszukuje on idei, pomysłów tak oryginalnych, że nie tylko wprowadzą małą rewolucję do tego hobby lecz przede wszystkm przebiją się do innych działów popkultury. Tak, by to wreszcie nie RPG czerpało z filmu i książki, a film i książka z RPG.

    Inna sprawa, że jedyny przykład, który się wg niego kwalifikuje, też jest trochę od czapy. D&D samo w sobie nie wprowadzało nic nowego i także było zrzynką z innych motywów popkulturowych. Wprowadziło jedynie nowy model zabawy, który zyskał popularność tu i tam, w tym w nerdowskich kręgach akademickich, z których wywodzi się duża część luminarzy współczesnej popkultury. Ale czy poza okazjonalnymi referencjami do RPG w filmach o nerdach pozostawiło po sobie jakiś znaczący wpływ na popkulturę raczej watpię (cRPG nie liczę, bo to raczej sami gracze przeszczpili pomysł na rynek gier komputerowych). Trudno też mieć pretensje do późniejszych RPG-ów, że nie odkryły Ameryki na nowo.

    "Ale wciąż >nieporównanie wiecej, niż konsumenci innych gatunków<."

    A to już jest dyskusja z przedostatnim zdaniem felietonu i choć myślę, że jest coś na rzeczy, to jak wpomniałem, uważam, że to już zupełnie inna historia.

    T.A.

    OdpowiedzUsuń
  34. To może tak. Zdania:

    – RPG nie ma prawie żadnego wpływu na to, co się dzieje na rynku kulturowym w literaturze, kinie etc.
    – RPG nie ma nic do zaoferowania rzeczonemu rynkowi kulturowemu
    – RPG jest szablonowe
    – RPG jest słabe

    to cztery różne tezy i każdej z nich należałoby osobno dowodzić. Ja się zgadzam głównie z pierwszą, pozostałe to nadmierne uogólnienia.

    OdpowiedzUsuń
  35. Hej Furiath,

    Napisałem komentarz do tego wpisu ale był za długi to umieściłem go jako wpis na moim blogu. Możesz rzucić okiem.

    Ogólnie i skrótowo:
    1) To już kolejny twój wpis, który bardziej pachnie prowokacją niż biadoleniem wydawcy RPG, że RPG jest do bani :)
    2) Napisałem na blogu, że IMHO mylisz źródło z efektem oceniając RPG jako wtórne (i.e. wtórność jest celem RPG). Ale to zależy od mojej definicji RPG.
    3) @Scobin, Smartfox i Trzeci Anonim - nawiązując do waszych wypowiedzi proponuje wam przykłady wpływu RPG na popkulturę.
    4) Wymieniam też te RPG, które znacie, a ja uważam za oryginalne i stwierdzam, że im oryginalniejsze tym mniejszy sukces odniosły.
    5) Wydaje mi się, Furiath, że masz rację, ale Siman też - patrzycie po prostu jeden na negatywy, drugi na pozytywy.
    No i moja konkluzja - jakkolwiek jest, było gorzej. Keep up the good work.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz