Przyszłość gier fabularnych

Inicjatywa Borejki przeniesienia idei Karnawału RPG na polską blogosferę to doskonała forma motywacji naszego środowiska – dostajemy temat i ramy czasowe (miesiąc), wystarczy wykrzesać tylko chęci!

Mam świadomość, że w tematach przepowiadania przyszłości jest jak z marketingiem – wszyscy mądrzy są po fakcie, czyli typowy syndrom „a nie mówiłem!”. Dlatego pokreślę tylko palcem po wodzie.


  • RPG dla mnie to bezpośrednie spotkanie ludzi, kontakt i słowa, uczestniczenie w zabawie współtworzenia jakiejś fabuły. Gadżety i nowinki techniczne to narzędzia zupełnie drugorzędne i nie sądzę, aby zrewolucjonizowały tradycyjną grę. Ot, tak jak obecnie sesjuję mając na podorędziu notebooka z playlistą, może kiedyś będę korzystał z ultrapłaskiego wyświetlacza z ekranem dotykowym, na którym szybko i barwnie będę nakreślę makietę. Ale korzystanie z tych nowinek nie ma przełożenia na styl grania.
  • Komputerowe RPGi są atrakcyjniejsze dla większości graczy. Choć nie dają takiej satysfakcji jak tradycyjne RPGi i są w większości maksymalnie infantylne mają wiele przewag nad zwykłymi grami. Nastąpi silny rozwój i rozbudowa onlinówek o kolejne obszary, znane już z Simsów, Second Life’a, czy World of Worcrafta. Zwyczajne RPGi dla wielkich firm będą tylko dodatkiem do komputerowych settingów lub innych popularnych produktów. Złote jajka będą ciągnąć biznes, a na fali ich popularności wydawcy dokleją papierowego RPGa, licząc, że część fanów gwiazdy kupi go.
  • Problemem polskiego rynku RPG jest kiszenie się we własnym sosie. Nowe systemy, jakiekolwiek by nie były, nie przyciągną wielu nowych graczy względem ilości RPGowców, którzy rezygnują z tego hobby na rzecz komputerówek lub planszówek. Systemy jakie wchodzą to tylko tytuły, które przewijają się przed oczyma tej samej grupy odbiorców. Co z tego, ze na rynku pojawiłoby się sto nowych erpegów? Kto miałby w nie grać, kto kupi? Ciągle Ci sami ludzie? Dlatego nie ma co liczyć na boom RPGowy od strony Wydawców.
  • Spodziewam się, że granie online (np. by skype) dostanie dużo dodatkowych bajerów technicznych, ale pomimo wszystko nie zdobędzie dużej popularności.
  • Gracze, którzy napiszą autorkę, będą zamiast metody drukarka i ksero, korzystać z cyfrowego druku na życzenie.
  • Akceptacja dla RPG urośnie w końcu do takiej, jaką ma zwykła zabawa. RPGowcy dorastają, pracują (nierzadko jako nauczyciele czy animatorzy kultury), stają się rodzicami, co ma jakieś przełożenie na popularyzację tego hobby. Dodatkowo nowe pokolenie rośnie już w duchu popkultury i nie za wiele przejmuje sie, czy tłukąc w Diablo dotykają kultury podłej i masowej czy wyprawiają ucztę dla swego intelektu. Oni się po prostu dobrze bawią i nie mają takich kompleksów jak wcześniejsze pokolenia RPGowców. Jednak wchłanianie nowych roczników (a ubywanie starszych), wciąż nie przekłada się na zauważalny wzrost zainteresowania naszym hobby. Gwarantuje jednak, że mniej graczy RPG zetknie się z ostracyzmem społecznym lub idiotycznym posądzeniami o sekciarstwo i propagowanie satanizmu, co było dość problematycznym zjawiskiem mojego pokolenia.
  • Jedynie odpowiednia, głośna reklama ma szansę przyciągnąć znaczącą ilość nowych osób do RPG. Dla polskich wydawców takie działania to zdecydowanie za duże koszty względem potencjalnych zysków. W końcu jednak na rynek wejdzie jakiś dobrze rozreklamowany produkt – czy to klon komputerówki, filmu, czy też jego promocja odbędzie się tylko odpowiednim szumem na zachodzie. Ten produkt wprowadzi dużą rzeszę nowych graczy w hobby RPG.
  • Mocny zastrzyk nowych graczy i ich ulubionego systemu bardzo pozytywnie ożywi rynek – choć zaczną oni od tego swojego systemu, to jednak cześć z nich sięgnie po inne RPGi. Wydawcy widząc, że RPGi znów się lepiej sprzedają, zaczną bardziej dynamicznie tutaj działać.
  • Szybko powstanie opozycja do nowych graczy, którzy jarając się systemem, będą jak objawienie przyjmować jego rozwiązania. Opozycją zostanie, oczywiście, starsza brać RPGowa (ci, co teraz tłuką w D&D, Warha i Neuroshimę). Jawnie będzie pogardzać graczami okresu boomu (przekładając to na niechęć do produktu), będą flejmy i trollowanie, czyli będziemy mieli piękne retro z lat 90-tych.

Komentarze

  1. Dawno czekałem aż ktoś zauważy ojców/matek erpegowców - to przyszłość RPG a nie jakieś tam gadżety. - Wielkie dzięki. Sam mam ambicję być dla swych dzieci jak np. R.Jordan.

    Co do dobrze zareklamowanego rpga i związanej z nim rzeszy nowych fanów - przypomina mi się WGW. Ale jakoś ktoś szybko zakuł tę złotą kurę a fanów - tych, co pozostali - pozabierała Neuroshima.

    Odnośnie opowiadań, to się zgadzam w całej rozciągłości - tyko beletrystyką da się promować skutecznie światy rpg. No właśnie, kiedy mamy się spodziewać Sagi z Rubieży?

    OdpowiedzUsuń
  2. Uważam, że młodym należy pomóc wczuć się w RPG. Do nas do klubu przyszło sporo nowych, młodych, wychowanych w popkulturze ludzi. Dla większości to był pierwszy raz z grami fabularnymi. Mogliśmy powiedzieć: "nie, sorry, ale mamy zgraną paczkę". Jednak jeśli my im nie powiemy i nie pokażemy jak grać to nikt tego nie zrobi. Młodzi nie wiedzą, że w Oku Yrhedessa czy W:GW są świetne rozdziały o prowadzeniu. Trzeba im to uświadomić. Też kiedyś byliśmyu noobami. Nasze Stowarzysenie postawiło sobie za cel wychować w rpg nowe pokolenie, tak że kiedy my będziemy zajmować się pracą i rodzinami oni przejmą pałeczkę. Konflikt pokoleń będzie winą starszego pokolenia, które nie chce pomóc młodszemu. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. @Nimsarn - rodzice potrafią zarażać hobby swoje dzieci. Ja sięgnąłem po fantastykę za moim ojcem. Dlatego im więcej spłodzimy potomków, tym więcej poterncjalnych RPGowców :P hyhy

    Sagi z Rubieży nie wykluczam. ;)

    @Arathi - bardzo świadomie do tego podeszliście, dotąd pamiętam pewne kluby, na których spotkaniach gość się czuł jak intruz, przeszkadzający w rozmowie ekspertów. ;) Młodych łatwo zrazić, dlatego potrzea dużo serdeczności i wyczucia, aby poczuli się komfortowo. Np. słyszałem wśród młodych, że lubelskie środowisko słynie z gościnności i fajnej atmosfery.

    OdpowiedzUsuń
  4. Myśmy specjalnie w celu znalezienia nowych zrobili dni fantastyki i spotkania w szkołach. Potem już tylko wystarczyło nie spłoszyć narybka. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej Furiath, skonczyles posta w najciekawszym momencie ;) Co dalej? Czy "Klanarchia" skorzysta na tej walce sil "opozycji" z "nowym tworem"? Czy do tego czasu "K" wzmocni sie dzieki zaangazowaniu sie (nas) fanow w kolejne dodatki, klimatyczne opowiadania, LARPy, wreszcie gry planszowe, karciane a nawet komputerowe? Czy tez Furiath i inni juz zadeklarowani :) zdecyduja, ze jedyna nadzieja w przetrwaniu idei lezy w strategii dlugoterminowej i wyczerpujacej kopulacji? ;)

    Sory za poczucie humoru, ale glownie z powodu swiezosci i wyjatkowosci twojego projektu wracam do (zaczynam z?) RPG po dekadzie skupienia na rozwoju i karierze i smuci mnie, ze ty Furiacie niezbyt mocno sie angazujesz we wspomniany przez ciebie "marketing" (np. promocje i sesje na konwentach, wystepy w mediach itp. - nawet niech to robi osoba przez ciebie wyznaczona, z CopCorp czy cos). Juz wczesniej cie o to tu pytalem i rozumiem, ze wiesz co robisz.

    Od dwoch lat jestem wujkiem i od razu klaniam sie nisko z polowicznym (cwiartkowym?) zrozumieniem - male dziecko to piekniejsza sprawa niz jakiekolwiek przedsiewziecie. Mozliwe, ze jestem tez po prostu zazdrosny ;)

    PS. Zeby nie pisac drugiego posta - co myslisz o projekcie I.Trzewiczka pt.RPO jako takim RPGu zdolnym przyciagnac masy i nowych graczy? Moze tylko jako warszawiak zauwazam, ze wbrew moim nadziejom kultura Muzeum Powstania Warszawskiego jest jako tako romantyczna dla czesci naszego/mlodszego pokolenia i przy tym coraz bardziej medialna.

    OdpowiedzUsuń
  6. Sądzę, że RPO przyciągnie głównie militarystów, którzy i tak nieco pogrywają w rpgi. Chyba, że stanowczo okroi wątki fantastyczne, wrzuci więcej cierpiętnictwa - wtedy może się uda sprzedać RPO patriotom intelektualistom - którzy kupią, pogadają, ale nie zagrają :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mówi się, że RPGiarzy potencjalnych jest mało. A ja wam mówię: bzdura. Na uczelni puściłem wici - sesja uczelniana (dla mnie też to było dziwne ale chciałem spróbować). Na sesję wstępnie zgłosiły się 4 osoby. No to OK. Wziełem dwóch ludzi od siebie (jedna miała prowadzić) i poszliśmy żeby te cztery osoby spotkać. Na miejscu się okazało, że 11 przyszło ;D. A kolega - MG się załamał. 11 zielonych jak szczypiorek (jak chodzi o RPGi) ludzi... Jednak przy pomocy nas dwóch udało mu się poprowadzić całkiem zgrabną przygodę w Warhammerze na rubieżach Imperium ;]. Czyli: ludzie są, trzeba tylko umieć ich zebrać i pchnąć odpowiednio.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jasne że są, sam ostatnio zacząłem uczyć grać 4 młodych, na dodatek sami rozglądali się za kimś kto się zna - nie trzeba było ich wciągać "na siłę"

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz